Co zrobić, aby słyszeć: Mamo, Tato – siadam do lekcji
Twoje dziecko się nie chce uczyć? Nie popełniaj błędu: nie obwiniaj go! Zamiast tego zastosuj kilka prostych sztuczek, dzięki którym będziesz wiedzieć, jak zachęcić dziecko do nauki. Co więcej, jeśli się do nich zastosujesz, nawet się nie spostrzeżesz, kiedy samo zacznie chętnie siadać do lekcji.
Jeśli masz dziecko, które nie chce się uczyć, nie powinieneś się czuć osamotniony, to powszechny problem. Pisałam o tym w artykule „Moje dziecko się nie uczy”. Aby zachęcić swoją pociechę do zabrania się za naukę, należy zrezygnować z wabienia jej prezentem w postaci nowego telefonu czy dodatkowej kostki czekolady. Bo zastanówmy się: ile telefonów możemy kupić? Jak długo czekolada będzie wabikiem? Dziecko samo usiądzie do lekcji w momencie, kiedy faktycznie będzie na to gotowe. Kiedy będzie czuło, że fajnie jest coś porobić. Kiedy jego wewnętrzna siła, motywacja po prostu zaciągnie je do książek.
Siła do działania
Motywacja wewnętrzna to nie tylko termin psychologiczny. Realne i mierzalne efekty wynikające z pracy z motywacją widać najczęściej u sportowców. Aby to sobie uświadomić, warto obejrzeć rozmowę Kuby Wojewódzkiego z Grzegorzem Krychowiakiem. Piłkarz w okolicach 50 sekundy filmu otwarcie mówi, że wchodząc na boisko, chce pokazać, iż jest lepszy od przeciwnika. Ponadto przyznaje, że jego pozycja to wynik ciężkiej pracy. Jak bardzo musi być zdeterminowanym, by osiągnąć sukces? Jaka potężna musi być siła, która pcha go dalej i dodaje mu skrzydeł, a dodatkowo pozwala czerpać satysfakcje z tego, co robi? A ponieważ radość jest uczuciem, które pomaga przeć do przodu, koło się zamyka.
Zmieńmy dyscyplinę. Co mówi skoczek reprezentacji po oddanym skoku? Najczęściej są to słowa odnoszące się do rozbiegu, wybicia, momentu lotu. Dlaczego? Bo sportowiec mówi dziennikarzowi o tym, co siedzi w jego głowie, ale też w sercu, co przeżywa. Gdy cofniemy się kilka minut i postaramy się odczytać stan umysłu oraz emocje skoczka, możemy być pewni, że nie myśli on o kamerze i błysku fleszy. Skupiony jest na technicznej stronie skoku: całym sobą jest w tym momencie i go przeżywa. Skacze nie dla poklasku, lecz po to, aby oddać swój najlepszy skok.
Tego typu wewnętrzną siłę piłkarza i skoczka pragniemy obudzić w naszych dzieciach, aby zachęcić je do nauki.
Dlaczego dorośli się uczą
Chociaż uczenie się dorosłych i dzieci wygląda inaczej, bo różna jest ich motywacja, przypomnij sobie, drogi rodzicu, kiedy ostatni raz uczyłeś się czegoś? Co to było? W jakich okolicznościach? Uczyłeś się z własnej woli czy firma wysłała Cię na szkolenie? Jeżeli uczyłeś się na szkoleniu, jakie ono było? Angażujące czy nudne? A jeżeli nudne, to dlaczego?
Najczęściej dorośli uczą się na kursach, szkoleniach i warsztatach związanych ze swoją pracą. Jeżeli szkolenie ma formę warsztatów, dorośli są zazwyczaj zadowoleni. Jeżeli na szkoleniu jest jedno ćwiczenie, a pozostały czas wypełnia wykład czy prezentacja – już nie bardzo. Szkolenie organizowane w sobotę czy po godzinach pracy już na wstępie nie zadowoli dorosłego i szkoleniowiec/trener od pierwszej minuty ma utrudnione zadanie. Idealny szkolony (dorosły) to taki, który sam zapisał się na szkolenie, zapłacił za nie lub partycypował w kosztach, a po kursie zyskał konkretne umiejętności, np. nauczył się obsługi jakiegoś programu, rozwinął kompetencje twarde bądź swoją znajomość narzędzi pracy.
Skąd taka definicja „idealnego szkolnego”? Dorosły zazwyczaj wie, czego mu potrzeba i w jakim celu idzie na szkolenie. Jeżeli ma potrzebę podniesienia kwalifikacji lub chciałby poznać konkretne narzędzia pracy, to wszelkiego rodzaju dyplomy, zaświadczenia lub certyfikaty mają drugorzędne znaczenie. Ważna jest wiedza, którą można wykorzystać w praktyce. Tak właśnie działa motywacja wewnętrzna.
Dlaczego uczniowie się (nie) uczą
Tymczasem uczniowie są zwykle motywowani zewnętrznie. Uczą się z powodu zbliżającej się kartkówki, testu, sprawdzianu. W perspektywie wielomiesięcznej lub wieloletniej skupiają się wyłącznie na maturze. Stąd też głównym motywatorem ich działań są oceny i widmo momentu sprawdzenia wiedzy. Brakuje im tego wewnętrznego ognia, tej siły, która sama pchałaby ich do nauki III zasady dynamiki Newtona lub budowy mitochondrium.
Drogi rodzicu, sięgnij po zeszyt swojego dziecka i spójrz na notatki. Czy to Cię interesuje? Czy jest to wiedza niezbędna w Twoim życiu? Tak? Świetnie! Z całą pewnością nie będziesz mieć problemów z przyswojeniem materiału. Jeżeli Twoja odpowiedź brzmi „nie”, cóż…. i tak się tego naucz! Opanuj cykl Krebsa, zapoznaj się z życiem skorupiaków, rozwiąż zadania z ruchu obrotowego brył. I pamiętaj o małym szczególe: naucz się wszystkiego, bo przecież to będzie na maturze!
Tak mniej więcej może czuć się Twoje dziecko, od którego wymaga się opanowania każdej informacji z podręcznika, niezależnie od tego, czy je to interesuje czy nie.
Jak zachęcić dziecko do nauki
Podstawy programowej i samego systemu szkolnictwa nie jesteśmy w stanie zmienić. Jak więc pomóc uczniom, będącym przecież naszymi dziećmi? Jak wzbudzić w nich motywację do nauki i sprawić, by zechciały same do niej usiąść?
Przede wszystkim pozbądźmy się nudy. Jeżeli materiał do nauczenia będzie nieprzystający do świata nastolatka i nie wzbudzi w nim żadnych emocji, cały proces nauki będzie trudniejszy oraz mało efektywny. Spróbujmy zatem przygotować się do nauki w taki sposób, by nawet cykl Krebsa nie straszył.
Proponuję dwa rozwiązania: znalezienie motywacji wewnętrznej i/lub wyznaczenie sobie nagrody przez dziecko. Nawet jeżeli będzie to kolejne 30 minut na komputerze, uszanuj jego wybór.
Motywacja wewnętrzna
Pozwól rodzicu, że wcielisz się w rolę ucznia i tak też będę się do Ciebie zwracać. A zatem masz przyswoić wiedzę o kwasie rybonukleinowym. Prawdopodobnie dla większości uczniów informacje tego typu nie są istotą życia. Ważniejszy jest chociażby Facebook albo konsola. Zresztą powiedzmy to sobie jasno: ten kwas w żaden sposób Cię nie kręci. Nie ma w Tobie takiej siły, która ciągnęłaby Cię do nauki o nim. Ale może warto zmienić podejście? Masz się nauczyć konkretnej porcji wiedzy, ale forma, w jakiej to zrobisz, jest Twoją prywatną sprawą! Czyli możesz zrobić notatkę w taki sposób, który Tobie opowiada. Do dzieła! Efekt powali wszystkich.
Weź zeszyt i książkę. Zakreśl najważniejsze informacje. A teraz zrób kreatywną notatkę. Wykorzystaj do tego darmową aplikację do robienia filmów, np. Dvolver. Prawdopodobnie film nie wyjdzie Ci za pierwszym razem lub będziesz musiał pomyśleć, jak go opracować. Nie szkodzi – efekt będzie piorunujący. Gdy już sporządzisz swoją nowoczesna notatkę, pochwal się nią! Pokaż ją rodzicom, koledze lub koleżance, umieść ją na swoim profilu na Facebooku lub Snapchacie. Niech inni zobaczą efekty Twojej pracy. Może komuś one też pomogą? O, ktoś zalajkował! Super!
Co właśnie się stało? Jako uczeń usiadłeś nad materiałem i dokonałeś wstępnej analizy oraz selekcji najistotniejszych informacji, potrzebnych do zrobienia filmu. Stworzyłeś obraz, obejrzałeś go kilkukrotnie – sprawdziłeś, czy trzeba wprowadzić jakieś poprawki. Następnie pochwaliłeś się swoim dziełem i obejrzałeś je jeszcze raz z mamą, tatą czy kolegą/koleżanką. Ponadto umieściłeś film w Social Media i dostałeś pozytywną informację zwrotną. Twoje ego rośnie, czujesz się zadowolony i podekscytowany.
A tak naprawdę cały czas pracowałeś z materiałem. Zrobiłeś od początku do końca notatkę, którą będziesz mógł wykorzystać wiele razy. Ponieważ robiłeś to sam, uruchomiłeś najgłębsze struktury w Twoim mózgu. Następnie zakodowałeś informację poprzez kilkukrotne oglądanie. Pozytywne emocje dodatkowo wzmocniły zakodowany materiał, dzięki czemu kwas rybonukleinowy już nie straszy.
Wyznaczanie nagrody
Innym rozwiązaniem jest postawienie sobie celu i wyznaczenie nagrody. To, czego uczy się pracowników na szkoleniach motywacyjnych, ma również zastosowanie w rzeczywistości szkolnej. I choć wcześniej pisałam o zewnętrznych markerach motywacji – ocenach – w tym wypadku różnica jest zasadnicza. To uczeń wyznacza sobie cel i nagrodę.
Takie postępowanie ma związek z planowaniem swojego czasu pracy w kontekście nauki. Nie wymagajmy jednak za wiele od nastolatków – nie posyłajmy ich od razu na kurs menadżerski z time managementu. Sami dojdą do tego, jak planować swoją naukę, gdy pozwoli się im na ponoszenie konsekwencji i branie odpowiedzialności za nią. Tymczasem, drogi rodzicu, wciel się ponownie w rolę ucznia.
Do opanowania mamy sinus i cosinus w trójkącie prostokątnym. Jeżeli Cię to interesuje i bawisz się trygonometrią, to problem z głowy. Jeżeli nie – trudno, przecież trzeba się tego nauczyć. Zanim przystąpisz do pracy, nie wybieraj jeszcze odpowiedniego narzędzia dla siebie. Nie myśl o tym, czy będziesz chodził po pokoju i się uczył czy może zaczniesz rysować albo nagrasz siebie recytującego definicje. Najpierw zastanów się po prostu, co będziesz robić, gdy nauczysz się już sinusa i cosinusa? Czy będzie to 10 minut na Facebooku, spacer z psem, filiżanka herbaty? A może kolejny rozdział książki, którą czytasz? Albo nie – filmik na YouTubie z kanału Radka (Polimaty). Niech będzie to cokolwiek, co sprawi Ci radość! Co jest związane z Tobą, na co nie możesz sobie pozwolić ot tak – bo masz lekcje do zrobienia.
Wyznaczenie nagrody przez rodzica nie działa tak silnie i motywująco jak to, że dziecko samo tę nagrodę zdefiniuje. Może akurat dzisiaj zamiast komputera lepiej byłoby wyjść na jeszcze jedną kulkę lodów lub zostać trochę dłużej na dworze? Dajmy dziecku wybór – nie chcielibyśmy przecież, aby szef dał nam dodatkową godzinę na lunch w pracy, podczas gdy wolelibyśmy po prostu wcześniej pójść do domu.
Źródło: https://indywidualni.pl/edustrefa/co-zrobic-aby-slyszec-mamo-tato-siadam-do-lekcji
Filmiki nt. skutecznego uczenia się:
https://www.youtube.com/watch?v=Q1POsF2351I